Melly
Po jakimś czasie
przyzwyczaiłam się do kilkugodzinnych spacerów i aż tak bardzo
nie odczuwałam ich wieczorem kładąc się spać. Strasznie
polubiłam też dzieci, bo przez ten czas zbliżyliśmy się do
siebie. Moje kontakty z panią Boling też były w porządku.
Odkryłam w sobie jakieś nieznane dla mnie wcześniej uczucie. Z
dziećmi czułam się bardzo dobrze, byłam otwarta i znalazłam w
sobie jakąś taką radość i chęć do życia. Lubiłam rozmawiać
z Chrisem o różnych rzeczach i poznawać Stratford oraz życie jego
oczami. Eva była wspaniałą kruszynką, którą uwielbiałam nawet
przewijać. Większość czasu spędzaliśmy we trójkę. Czasem nie
chciało mi się nawet iść na kursy. Były one jednak obowiązkowe,
więc dwa razy w tygodniu chodziłam do szkoły, gdzie odbywały się
zajęcia z angielskiego. Przez pierwszy tydzień miałam lekcje
wspólnie z inną dziewczyną, ale później wyjechała i zostałam
sama. Nie przemęczałam się na nich za bardzo, poznawałam tylko
jakieś nowe słówka i pracowałam nad akcentem. Czas wolny był dla
mnie prawie koszmarem. Chociaż powtarzałam pani Boling, że chętnie
pobawię się dłużej z Chrisem odmawiała i prawie wypychała mnie
z domu. Powtarzała wtedy, że każdy musi mieć trochę czasu dla
siebie. Zaczęłam urządzać sobie samotne wycieczki. Często
siadałam nad rzeką i przyglądałam się jak powoli płynie.
Wracając stamtąd czasem wstępowałam po coś do sklepu. Jadąc
rowerem usłyszałam czyjś śpiew i postanowiłam zawrócić. Z
daleka zauważyłam jakiegoś chłopaka z gitarą na schodach teatru.
Kiedy byłam już trochę bliżej rozpoznałam w nim tego nachalnego
osobnika, który już kilka razy mnie zaczepił. Kiedy się nie
szczerzył i po prostu grał był łatwiejszy do zniesienia. Zeszłam
z roweru, wciągnęłam go na chodnik i podeszłam w jego kierunku.
Ucieszyłam się, że mnie nie zauważył. Jakiś mężczyzna wrzucił
banknot do futerału gitary, więc sama też wyciągnęłam z
portfela dziesięć dolarów. Słysząc, że piosenka zaraz się
kończy przygryzłam lekko wargę i odwróciłam się.
-Dzięki
Melly-usłyszałam.
Justin
Dziewczyna jakby
nagle zamarła. Myślałem przez chwilę, że będzie się chciała
na mnie rzucić. Wciskając za ucho kosmyk włosów odwróciła się
do mnie. Pierwszy raz patrzyła tylko na mnie. Nie mogłem
powstrzymać się od uśmiechu. Jej oczy były przesadnie szeroko
otwarte, a usta ściśnięte, ale to mi się nawet podobało.
-Mam na imię
Melinda. Poza tym skąd znasz moje imię?
-Ja...-zacząłem.
-Nie mów, że
wyciągnąłeś to od Chrisa. Czego ode mnie chcesz?
Nie wiedziałem
czemu miała do mnie aż tak złe nastawienie. Zazwyczaj kiedy
zagadywałem do jakieś dziewczyny tak nie reagowała. Nic nie mówiąc
zacząłem myśleć nad jakąś sensowną odpowiedzią. Coś mi się w
niej spodobało kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Nie zakochałem
się ani nie zostałem porażony jej urodą, ale ciągnęło mnie żeby zamienić z nią kilka słów. Jednak ona nie chciała nawet na mnie patrzeć.
-Pójdziesz ze
mną... i moimi znajomymi-szybko dodałem-do kina?
-Czy są
normalniejsi od ciebie i są wśród nich jakieś dziewczyny?
-Nie mam
dziewczyny-powiedziałem szybko.
-Nie pytałam.
-Będziesz się
dobrze bawić.
-Nie wątpię.
Po tych dwóch
słowach wsiadła na rower i odjechała. Nie wiedziałem czy się
właściwie zgodziła, czy nie. Cieszyłem się, że chociaż
odpowiadała na moje pytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz