04 maja 2013

N. 13


Justin
Nie jestem w stanie powiedzieć ile czasu staliśmy przyciśnięci do siebie na plaży. Dociskała do mnie każdy milimetr swojego ciała. Musiało być jej cholernie zimno, ale nic z tym nie robiła. Jej usta nabierały sinego odcienia. Oblizałem się wtedy i lekko ją pocałowałem. Jej dolna warga lekko zadrżała kiedy rozchylała usta. Mocniej objąłem ją w tali i wolno wsunąłem język do jej buzi. Wydawała się bardzo krucha i delikatna. Przy tym jej pocałunki były pewne, wiedziała jak to robić.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie-szepnąłem jej do ucha.
Kąciki jej ust uniosły się na chwilę, ale zaraz potem opadły i odchyliła się ode mnie. Wokół było już ciemno i prawie nic nie było widać. Gdyby nie księżyc, który odbijał się w wodzie pewnie nie mógł bym jej zobaczyć. Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Melly naciągnęła na siebie sweter, a potem skarpetki i buty. Nie patrząc na mnie uwagi przeszła obok i ruszyła w stronę samochodu. Po chwili ruszyłem za nią. Kiedy zauważyłem samochód ona już w nim była i patrzyła przed siebie w wielką ciemność.
-Możemy tu zostać na noc? Po wschodzie ruszymy do domu.
Przytaknąłem i usiadłem na miejscu kierowcy.

Melly
Kiedy obudziłam się moja głowa były dociśnięta do jego nagiego torsu. W nocy nakrył nas wszystkim czym tylko mógł i będąc przyciśniętą do Justina na tylnym siedzeniu nie czułam zimna. W nocy powiedziałam mu trochę za dużo i nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Jednak z drugiej strony czekałam tylko aż zacznie się przebudzać i będę mogła zobaczyć jego karmelowe tęczówki. Doczekałam tej chwili, ale dałam jej trwać tylko pół minuty. Usiadłam i założyłam na siebie koszulę nie zapinając wszystkich guzików, a potem sweter. Przesiadłam się na przednie siedzenie i przyglądałam się przez szybę budzącemu się słońcu. Słyszałam jak Justin ubiera się, a potem pojawił się obok mnie na swoim miejscu. Po chwili usłyszałam silnik i ruszyliśmy zostawiając za sobą wszystko to co wydarzyło się ostatniej nocy.

03 maja 2013

N. 12


Melly
Kiedy państwo Boling poinformowali mnie o swoim wyjeździe do rodziny, która mieszka w północnej części kraju. Na myśl, że tam jest jeszcze zimniej niż w Stratford zapytałam czy nie mogłabym zostać tutaj. Pani Boling stwierdziła, że nie ma to dla nich znaczenia i zgodziła się na to. Nie miałam pomysłu co będę robić sama przez cały weekend. Nie miałam żadnych pomysłów. W myślach miałam tylko dwa dni spędzone pod kocem oglądając filmy na komputerze z litrami gorącej czekolady.

Justin
Kiedy podjechałem pod dom Bolingów i zapukałem do drzwi moje ciało ogarniało przyjemne podniecenie. W drzwiach pojawiła się Melly w długim szarym swetrze i czarnych zakolanówkach. Widząc mnie wcisnęła za ucho kosmyk włosów i skrzyżowała nieśmiało nogi. Uśmiechnąłem się szeroko żeby podeprzeć ją na duchu.
-Chcę cię porwać-powiedziałem szybko.
-Kiepski z ciebie porywacz. Oni na początku udają kogoś miłego...
-Czekam przy samochodzie-wskazałem palcem na auto.-Zamknij wszystko i chodź-odwróciłem się.-Chyba, że się mnie boisz...-rzuciłem odchodząc.
Tym razem szybko ustawiłem się przy drzwiach dla pasażera żeby nie wyjść na jakiegoś palanta. Nie musiałem długo czekać, bo po chwili jej postać pojawiła się przy mnie i szybko wślizgnęła się na siedzenie. Kiedy zamknąłem drzwi i usiadłem na miejscu spojrzałem na nią wykorzystując chwilę kiedy ona była wpatrzona w przednią szybę. Nagle odwróciła się i spostrzegła jak patrzę się na jej nagie uda. Skarciła mnie spojrzeniem i naciągnęła sweter. Zaśmiałem się lekko i odpaliłem silnik.
Dziewczyna ani przez chwilę nie czuła się wystraszona czy coś takiego. Wychodziło na to, że albo mi ufała albo nic ją nie obchodziło. Przed nami była jakaś godzina jazdy. Nie mogę powiedzieć, żeby droga się nie dłużyła, bo wydawało się, że nigdy tam nie dojedziemy. W końcu byliśmy jednak na miejscu.

Melly
Kiedy samochód zatrzymał się myślałam, że aż podskoczę z radości. Na szczęście udało mi się opanować i spokojnie wyszłam z samochodu. Poczułam chłód na całym ciele. Na twarzy i dłoniach czułam małe igiełki. Wtedy Justin położył rękę na moim ramieniu. Spojrzałam na niego pytająco i może trochę z wyrzutem, jakimś zażenowaniem. Nie chciałam tego robić, bo zaczynałam go lubić, ale ciężko było pokonać własną naturę.
-Jesteśmy sami Melly.
Jesteśmy sami, nikt nie może nas zobaczyć i wszystko jest snem. Po chwili doszliśmy na brzeg jakiejś wody. Chłopak powiedział mi, że to ocean. Przyglądałam się przez chwilę smutnemu kolorowi fal. Niebo miało taki dziwny kolor, jak kredka, która zawsze była w opakowaniu, ale nigdy się jej nie używało, bo obok był piękny błękit, a po drugiej stronie granat jak nocne niebo w dobranockach. W tamtej chwili wydał mi się piękny, trochę romantyczny. Zsunęłam krótkie UGGi ze stóp, a potem zakolanówki. Czułam na sobie tylko wzrok towarzysza, bo jakby czytając w moich myślach dał mi szansę cieszyć się tą chwilą. Kiedy poczułam pod stopami zimny piach myślałam, że nie wytrzymam ani sekundy dłużej. Zacisnęłam mocno oczy i przygryzłam usta czekając aż trochę się przyzwyczaję. Potem podeszłam dwa kroki bliżej i czekałam aż mała fala mnie dosięgnie. Pozbyłam się ciemnego swetra i rzuciłam go za siebie aby się nie zamoczył. Pod nim miałam tylko koszulę, która doskonale przepuszczała wiatr. Czułam go dosłownie wszędzie. Odrywając wzrok od niekończącej się wody odwróciłam się przodem do Justina. Przyglądał mi się jakby zmartwiony, trochę zaciekawiony, zaintrygowany. Uśmiechnęłam się do niego leciutko nie poprawiając włosów, które wiatr rozwiewał na wszystkie strony.

24 kwietnia 2013

N. 11


Melly
Spacerując w poniedziałek z Evą przyglądałam się ciemnym liściom na drzewach. Było już chłodniej, więc chodziłam w skórzanej kurtce. Eva tego dnia była wyjątkowo niespokojna i co chwilę wybuchała płaczem. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, ale musiałam czekać na koniec treningu Chrisa. Usiadłam z małą w parku na ławce. Bujałam ją na rękach kiedy znikąd pojawił się Justin. Dosiadł się do mnie, ale nie mówił za wiele.
-Zawiodłeś mnie.
-Hm?
-Myślałam, że będziesz mnie napastował telefonami przez całą noc.
Justin uśmiechnął się lekko i spoglądał na mnie. Ja cały czas patrzyłam się w niewidoczny punkt koło wysokiego drzewa. Pierwszy raz nie czułam się pewnie. Czekałam aż minie to pół godziny i będę mogła pójść odebrać Chrisa. Justin był wyjątkowo cichy. Ja też nic nie mówiłam, bo szczerze mówiąc nie miałam na co odpowiedzieć. W końcu czas jakoś ruszył i mogłam podnieść się z ławki. Delikatnie położyłam dziewczynkę do wózka. Od razu zaczęła się wiercić i szlochać. Zaczęłam bujać ją, ale nic to nie dawało. Musiałam wziąć ją znowu na ręce. Justin zaproponował, że poprowadzi wózek. Już miałam coś do niego syknąć, ale nie potrafiłam czegoś wypalić kiedy już zaczął go pchać. W połowie drogi Eva zasnęła na moich rękach, więc mogłam położyć ją do wózka. Podziękowałam mu za pomoc przechwytując czterokołowy pojazd. Odprowadził nas na boisko, gdzie właśnie kończył się trening. Justin przywitał się z Ryanem, który dziwnie się na niego spojrzał. Przygryzłam wargę przyglądając im się z pewnej odległości, kiedy podawałam Chrisowi butelkę z wodą. Nie chcę przebywać dłużej w tym miejscu ruszyłam w stronę domu. Na miejscu bawiłam się jeszcze trochę z Evą, której humor się już poprawił. Uśmiechała się do mnie radośnie, co wywoływało na mojej twarzy szeroki uśmiech. Kiedy dzieci były już w łóżkach rozłożyłam się na kanapie w swoim pokoju i siedziałam w internecie. Na górze ekranu nagle pojawiła się informacja o nowym SMSie. Szybko wcisnęłam świecący się pasek. „Dobranoc Melly”,przeczytałam i uśmiechnęłam się do siebie.

Justin
Szybko szedłem w kierunku szkoły gdzie miałem spotkać Melly. Byłem trochę spóźniony jeśli można to tak ująć, bo w rzeczywistości nie byliśmy nawet umówieni. Nie wiadomo kiedy zrobiło się tak zimno. Rozcierałem dłonie żeby trochę się ogrzać, ale to smukła sylwetka w brązowej kurtce podniosła temperaturę mojego ciała. Spojrzała w moim kierunku poprawiając oliwkowy szalik i przygryzła wargę pochylając głowę. Wyciągając ręce z kieszeni przywitałem się. Spacerowaliśmy wolnym krokiem ulicą Stratford. Czuliśmy się razem znacznie swobodniej i można powiedzieć, że zostaliśmy dość bliskimi znajomymi.
-Wydaję mi się, że cię lubię-powiedziałem starając się żeby mówić pewnie.
-W jakim sensie?-zapytała patrząc na mnie swoimi brązowymi oczami.
-Chyba zaprzyjaźniliśmy się-przeczesałem włosy z zakłopotaniem.
Chyba nie był to najlepszy moment na odkrycie przed nią moich uczuć. Chyba wszyscy dookoła spodziewali się, że tak to się skończy, ale moi przyjaciele i rodzina mieli racje mówiąc, że prędzej czy później będę chciał od niej czegoś więcej, bo będę ją darzył głębszym uczuciem. Zakochałem się w jej złożonej osobowości, tym, że nie zawsze jest miła, przyjemna, ale przy tym było w niej coś niesamowicie dobrego jakby była jakimś aniołem. Nie byłem jednak w stanie tego jej powiedzieć, bo nie chciałem zburzyć tego, co udało nam się stworzyć. Najgorsze było w tym wszystkim to, że ona nie odwzajemniała tego uczucia, nigdy nie odpisywała na moje SMSy i nie otwierała się przede mną. Nigdy nie mówiła nic o sobie, tzn. nie dowiedziałem się o niej nic nowego od czasu obiadu u dziadków. Tak znalazłem się w sytuacji bez wyjścia.

21 kwietnia 2013

N. 10


Justin
Od dnia kiedy Melly tak mnie zaskoczyła zacząłem odczuwać jeszcze większą chęć poznania jej bliżej albo chociaż spędzenia z nią większej ilości czasu. Od razu w poniedziałek czekałem na treningi maluchów i miałem gdzieś co pomyśli o tym Ryan. Siedziałem na trybunach i przysłuchiwałem się szelestowi liści, którymi poruszał jesienny wiatr. Nie pojawiła się ani ona, ani Chris. Nigdy się nie spóźniała,więc poszedłem do domu. Po drodze myślałem co się stało. Byłem lekko zażenowany, bo czułem się jakbym to ja był dziewczyną, a Melly chłopakiem, który mnie olał. Paskudne uczucie. Gdybym miał do niej telefon zadzwoniłbym, ale choć kilka razy zapytałem ją o niego, za żadnym razem mi go nie dała. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Trzy dni łaziłem i szukałem jej nie wiadomo gdzie. Potem się poddałem. Byłem zły i nie chciałem jej widzieć. Jeżeli chciała doprowadzić mnie do szaleństwa to jej się udało. Okazało się, że Ryan miał racje-była dziwaczką.
W weekend zdecydowałem się odwiedzić ją w domu Bolingów żeby wszystko wyjaśnić.
-Witaj Justin-przywitał mnie pan domu.
-Dzień dobry-zawachałem się.-Babcia kazała mi przekazać książki dla Melindy. Miała je odebrać we wtorek, ale się nie pojawiła. Mówiła, że są jej potrzebne-zacząłem wymyślać historię.
Mężczyzna z zastanowieniem przyglądał się moim pustym rękom.
-Mam je w samochodzie-wskazałem palcem na ulicę.-Trochę ich jest i nie wiem co dokładnie chciała.
-Dobrze, zaraz ją zawołam-powiedział.-Wejdź do środka.
Wszedłem do domu, ale trzymałem się blisko drzwi. Czułem się trochę niepewnie, więc zacząłem bujać się na piętach. Zobaczyłem ją schodzącą po schodach w ciemnych dżinsach i zielonej koszulce. Nie była zachwycona moją wizytą. Szybko wyszliśmy na dwór i ruszyliśmy do mojego samochodu, w którym jak oboje wiedzieliśmy nic nie było.
-Co się z tobą działo przez cały tydzień?-zapytałem.
-Nic.
-To dlaczego się nie spotkaliśmy?
-My się nie spotykamy.
-Do tej pory widywaliśmy się prawie codziennie. Całowaliśmy się nawet.
-To, że cię pocałowałam nic nie znaczy.
-Więc zrób to jeszcze raz.
-Chyba coś ci się pomyliło. To było nic nieznaczące i jednorazowe-powiedziała odwracając się przodem do domu.
Szedłem za nią, bo nie chciałem jej odpuścić. Miała mi jednoznacznie powiedzieć o co jej chodzi.

Melly
Chciałam żeby zostawił mnie w spokoju i po prostu odjechał. Nie mogłam powiedzieć mu tego co myślałam, bo nie byłoby to dobre dla żadnego z nas. Myślałam, że odejdzie, ale nie dawał za wygraną. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich mój pracodawca. Uśmiechał się, ale nie był jakiś zachwycony tą wizytą.
-A co z książkami?-zapytał.
-To nie te, które chciałam-powiedziałam spokojnie.
-Zabiorę przy okazji książki, które ma u siebie żeby nie musiała iść do biblioteki-usłyszałam za sobą głos Justina.
-To miłe z twojej strony. Melindo, może zapisz na wszelki wypadek swój numer Justinowi, żeby nie doszło ponownie do takich nieporozumień?
Skrzywiłam się lekko żeby po chwili znowu sztucznie się uśmiechnąć. Poszłam na górę i zaczęłam szukać jakiejś książki. W końcu wzięłam jakiś słownik i zeszłam z nim na dół. Podałam go Justinowi. Na małej karteczce wręczyłam mu też zapisany numer pomijając jedną cyfrę. Rzucił na niego okiem.
-Chyba zapomniałaś o jakiejś cyfrze-powiedział nagle patrząc mi w oczy.
Nie wierzyłam, że to zauważył. Okazało się, że umie liczyć do dziewięciu. Zadziwiające. Gdyby obok nie stał cały czas pan Boling powiedziałabym coś odrzucającego, ale niestety sam chwycił on karteczkę i wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy.
-Na końcu powinno być 69, a nie samo 9-powiedział oddając karteczkę Justinowi.
Słysząc tę liczbę Justin miał się już roześmiać i spojrzeć na mnie znacząco, ale skarciłam go spojrzeniem i dałam mu znać, że na niego już czas. Wychodząc przeczesał dłonią włosy. Od razu zamknęłam za nim drzwi.
-To miły chłopak-powiedział pan B. i wrócił do do salonu.
Nie wiedziałam dlaczego wszyscy nazywają go „miłym chłopakiem”. Był całkowicie normalny i małomiasteczkowy. Pewnie gdyby przerysować jego postać na potrzeby filmu byłby tym dobrym chłopakiem, który na jakiejś farmie pomaga matce przy zwierzętach, a ojcu pomaga naprawiać samochody ubrany w biały, przybrudzony podkoszulek. Mnie osobiście denerwował, bo faktycznie był jakiś taki trochę idealny pod paroma względami. Jednak traciło to swój czar, kiedy się do mnie przyczepiał i był nachalny. Nie chciałam o nim długo myśleć, ale jakoś nie chciał opuścić mojej głowy. Zostaw mnie.

10 kwietnia 2013

N. 9


Melly
-Justin, może przyszlibyście do nas dziś na obiad-starsza kobieta zwróciła się do nas w bibliotece, która mieściła się przy szkole.
Justin spojrzał na mnie lekko skrępowany. Pewnie gdyby kobieta nie wydawała się taka miła albo gdyby on to zaproponował nie zgodziłabym się. Na początku lekko przygryzłam wargę, ale po chwili przyjęłam to zaproszenie i uśmiechnęłam się lekko. Justin był zdezorientowany, ale uśmiechnął się jakby nie wierząc w całą sytuację. Spodobało mi się to i zaśmiałam się w myślach.
Ich dom nie był ani wielki, ani piękny. Na półkach stało dużo zdjęć z jego dzieciństwa. Przyglądając się im spoglądałam na Justina, a on naprawdę się czerwienił. Pokazał mi też swój pokój. Był on bardzo kanadyjski jeśli można tak go nazwać. Miał plakaty jakiś zespołów sportowych na ścianach i kilka pucharów z hokeistami. Po jakimś czasie obiad był już gotowy, zeszliśmy na dół i usiedliśmy do stołu. Jego babcia była bardzo przyjemna, a dziadek przeuroczy. Czułam, że muszę powiedzieć coś o sobie, więc wspomniałam, że jestem spod Paryża, a tutaj przyjechałam na rok przerwy po skończeniu liceum. Trochę skłamałam, ale było to jeszcze w miarę przyzwoite kłamstwo. Justin stwierdził, że też ma jakby rok odpoczynku. To stwierdzenie lekko rozśmieszyło jego dziadków, więc sama też się uśmiechnęłam. Zazwyczaj w nowych miejscach byłam spięta, ale u nich aż tak się nie denerwowałam. Spokojnie brałam udział w rozmowie i nie czułam się obca.

Justin
Po obiedzie zdecydowałem odprowadzić Melly do domu. Wcześniej byłem trochę otępiały, ale trochę się rozluźniłem widząc, że dziewczyna lekko się uśmiecha. Może właściwie się nie uśmiechałam, ale na jej twarzy nie było żadnego grymasu, więc uznałem to za uśmiech.
-Dziadkowie cię polubili-powiedziałem spokojnie.
-Z wzajemnością.
-Jeśli będziesz miała ochotę zawsze możesz do mnie przyjść.
-Chyba do twoich dziadków. Ciebie widzę wystarczająco często kiedy zaczepiasz mnie na ulicy.
Pokiwałem zdezorientowany głową. Sprawiała, że nie wiedziałem co odpowiedzieć. Kiedy zbliżyliśmy się do pierwszego zakrętu przy domu Bolingów stwierdziła, że powinienem już wracać. Uśmiechnąłem się przyjaźnie i uniosłem rękę żeby pomachać jej na pożegnanie. Zazwyczaj po takim czasie była już dziesięć metrów ode mnie i szła do domu, ale tym razem nie uciekła tak szybko. Nagle złożyła na moich ustach najszybszy pocałunek na świecie. Spojrzałem na nią, ale była już wtedy te dziesięć metrów dalej. Nie wiedziałem czy za nią biec i prosić o jakieś wytłumaczenie, czy coś krzyknąć. Zamurowało mnie. Przyłożyłem dłoń do twarzy i odwróciłem się w stronę swojego domu. Przyzwyczaiłem się, że była dla mnie zimna jak lód i traktowała mnie jak jakiegoś zwykłego chłopaka, bo kolegą by mnie nie nazwała. Co to było?





09 kwietnia 2013

N. 8


Justin
Po tym sobotnim kinie długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o jej zachowaniu. Wychodziło trochę na to, że wcale nie była taka niemiła dla wszystkich, owszem trzymała dystans i nie chciała śmiać się z naszych żartów, ale było w niej coś więcej. Jeszcze nigdy nie spotkałem tak złożonej dziewczyny. Odprowadzając ją chciałem lekko ją przytulić wiedząc, że na mały pocałunek się nie zgodzi, ale zanim się zebrałem już jej nie było. Dodatkowo kiedy krzyknąłem do niej „Dobranoc Melly” starając się wcześniej używać jej pełnego imienia odwróciła się tylko i powtórzyła żebym tak jej nie nazywał. Z drugiej strony czar trochę prysnął i zobaczyłem w niej lekko zagubioną dziewczynę. Poczułem, że chciałbym jej pomóc, sprawić, że będzie się czuła lepiej. Starałem się być jednak delikatniejszy. Działało.
-Justin, jutro też przyjdziesz do biblioteki?-babcia zapytała nagle przy kolacji.
-Biblioteki?-mama lekko skrzywiła się z rozbawienia.
-Przychodzi tam często pewna dziewczyna, która się chyba trochę mu spodobała.
-Babciu-lekko syknąłem.
-Po prostu chciałam powiedzieć, że nie musicie włóczyć się po ulicach, bo nasz dom jest zawsze otwarty.
W myślach od razu zobaczyłem minę Melly kiedy jej coś takiego proponuję. Nasze kontakty były za mało pewne i nie chciałem wszystkiego spieprzyć. Była moją znajomą i byłem usatysfakcjonowany.

Melly
Nie potrafiłam nazwać mojego związku z Justinem. Przyzwyczaiłam się trochę do jego wiecznych zaczepek na ulicy i już mi tak nie przeszkadzały. Nadal pojawiał się znikąd i przez kilka godzin w tygodniu męczył mnie swoimi gadkami o niczym. Sama podchodziłam do niego tylko kiedy grał, bo był to jedyny moment kiedy był skupiony i nie gapił się na mnie. Raz usiadłam na ławce naprzeciwko niego i przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Pomyślałam, że mógł mieć drobne powody, aby być pewnym siebie przy dziewczynach. Może się podobać. Jednak dla mnie zbyt chłopięcy. Widząc, że jego butelka z wodą jest pusta zbierając się do domu postawiłam przy nim moją, którą chwilę wcześniej kupiłam. Spojrzał mi prosto w oczy wyciągając wysoki dźwięk. „Dzięki Melly” siedziało potem w mojej głowie przez następne piętnaście minut. Strasznie nie lubiłam kiedy ktoś się tak do mnie zwracał. Przynoszenie wody stało się potem małą tradycją. Raz w tygodniu zawsze szłam tamtędy z butelką żeby chwilę posłuchać jego śpiewu i zostawić ją odchodząc.
Po dwóch miesiącach w Stratford znałam je prawie jak własną kieszeń i przyzwyczaiłam się do takiego trochę prostszego życia. Nie chodziłam na żadne imprezy, nie łaziłam na zakupy, po prostu żyłam opiekując się dziećmi. Codziennie zaliczając długi spacer czułam się też jakby zdrowsza. Do rodziców nie dzwoniłam za często, ale żadna ze stron nie miała z tym większych problemów. Nie miałam im co opowiadać, bo każdy dzień był podobny i nic ciekawego się nie działo.

08 kwietnia 2013

N. 7


Justin
Chyba moje życie było za nudne i monotonne. Pewnie gdybym zajmował się czymś interesującym Melly nie zajęłaby wszystkich moich myśli. Codziennie gdzieś wychodząc wypatrywałem brązowych włosów i dużego czarno-zielonego wózka. Nie chciałem być nachalny chociaż tego można się było po mnie spodziewać patrząc na moje wcześniejsze zachowanie. Ryana wolałem już nie męczyć pytaniami i rozmową, bo kompletnie mnie nie rozumiał. Melly mi się nie podobała, po prostu chciałem być miły, bo wychodziło na to, że nikogo tu nie znała i mogło być jej smutno samej. Coś ze mną nie tak. Oszalałem. W weekend spotkałem się z Chazem i poruszyłem ten temat. Starałem się nie podawać za dużo szczegółów, żeby nie zareagował jak Ryan. Obiecał, że weźmie jakieś dziewczyny i pójdziemy do kina. Nie bylem tylko pewny kiedy miałem ją zaczepić. Nie chciałem liczyć na przypadek chociaż wypadłbym wtedy najlepiej. Boisko z Ryanem całkowicie odpadało.
-Babciu, mogę się o coś spytać z ciekawości?-zagadałem wieczorem.
Babcia była trochę zdziwiona, ale bardzo mi pomogła.

Melly
Mama zawsze mi powtarzała, że chłopakami nie można się bawić, bo to też ludzie. W sumie nie uważałam, że spotykanie się z dwoma nie mając chłopaka jest czymś złym. Później rzeczy się pozmieniały i nie miałam z tym żadnych problemów. Po tym jak wracając z kursów zobaczyłam twarz blondyna z prawie przyciśniętą twarzą do szyby. Lekko skrzywiłam się na ten widok. Wcześniej myślałam, że zaatakuje mnie już wcześniej. Z uśmiechem zaczął mówić, że się umówiliśmy i chciałby żeby do tego spotkania doszło. Nie wiedziałam czemu się tak do mnie przeczepił, ale zgodziłam się na te kino wiedząc, że przy kolejnym wolnym nie będę miała co ze sobą zrobić i pomyślałam, że swoim zachowaniem trochę go od siebie odtrącę. Nie miałam ochoty na wieczne zaczepianie i rozmowy z kimś takim jak on. Był przesadnie pewny siebie, a kim właściwie był żeby tak się zachowywać.
W sobotę ubrałam coś trochę ładniejszego od tego co noszę zazwyczaj i lekko się pomalowałam. Chłopak miał czekać na mnie za zakrętem żeby przypadkiem państwo Boling nie pomyśleli, że sobie jakiś tu chłopaków szukam. Zauważyłam go przy ciemnym samochodzie. Znowu się szczerzył. Szybko wsiadłam do środka nie czekając aż otworzy mi drzwi.
-Otworzyłbym-powiedział z nutą skrępowanie.
-Nie wątpię-powiedziałam bawiąc się paskiem torebki.
Przed budynkiem kina czekała na nas grupka młodzieży. Dwóch chłopaków i dwie dziewczyny. Przedstawiłam się im i mniej więcej przywitałam. Dwoje z nich, którzy są prawdopodobnie parą przez cały film się całowało. Czułam się lekko skrępowana, ale przestawałam taka być słysząc śmiech Justina, którego imię poznałam dopiero chwilę wcześniej. Jakim trzeba być idiotą żeby nawet się nie przedstawić?
Po filmie Chaz zaproponował żebyśmy poszli jeszcze na pizzę. Nie wiem czemu, ale wcześniej myślałam, że pójdziemy do McDonalda, bo w sumie... W sumie to nie wiem czemu tak myślałam. Kiedy powiedziałam to na głos zapanowała kilkusekundowa cisza, a potem wszyscy zaczęli się śmiać. Zupełnie nie rozumiałam o co im chodzi. Z sumie po wszystkim stwierdziłam, że bawiłam się z nimi lepiej niż przypuszczałam. Okazało się, że znajomi Justina nie są aż tacy źli i da się z nimi odrobinę porozmawiać.