Szykując
się do wyjścia na nasz trzygodzinny spacer musiałam pamiętać o
wielu rzeczach. Pierwszego dnia kartka, którą znalazłam w torbie
przy wózku Evy z rysunkiem torby i strzałkami, co tam ma być wydal
mi się trochę głupi, tzn. ja poczułam się głupia, ale okazała
się ona przydatna. Patrząc na nią sprawdzałam czy wzięłam
butelki, pieluchy, chusteczki i cały dziecięcy ekwipunek. Dla
Chrisa musiałam mieć zawsze jakieś zdrowe przekąski i dwie
butelki wody z witaminami. Chodziliśmy trochę w tę i z powrotem,
zachodziliśmy czasem do marketu po drobne zakupy. Czasem ludzie
trochę dziwnie mi się przyglądali, bo państwo Boling prosili mnie
żebym przyzwyczajała Chrisa do francuskiego i zwracała się do
niego w tym języku. Czasem śmiał się z mojego akcentu, a wtedy ja
też się uśmiechałam.
-Przytrzymaj
drzwi Chris-poprosiłam go wychodząc ze sklepu.
Drzwi
szeroko się otworzyły. Byłam aż zdziwiona. Okazało się, że
jakiś chłopak je trzyma.
-Proszę-usłyszałam
straszną kopię francuskiego.
-Dziękuję-odparłam
pchając wózek.
Eva
lekko się wtedy przebudziła, więc podjechałam do najbliższej
ławki żeby trochę ją pobujać, co bardzo lubiła. Czułam na
sobie czyjś wzrok, ale starałam się o tym nie myśleć.
Justin
Nie
wiedziałem co jest ze mną nie tak, ale nie mogłem przestać
przyglądać się tej dziewczynie. Wyglądała na młodszą o kilka
lat ode mnie, ale było coś w niej niezwykłego. Spotkałem ją już
trzeci raz przy czym za każdym z nich obiecywałem sobie, że
następnym razem to już na pewno zagadam. Onieśmielała mnie lekko.
Po tym jak usłyszałem jak mówi po francusku coś się we mnie
zablokowało i zacząłem kląć na wszystkie lata nauki tego
popieprzonego języka. Chciałem żeby na mnie spojrzała, bo byłem
pewien, że wtedy zmieniłaby swoje nastawienie. Po prostu podobałem
się dziewczynom i byłem tego świadomy. Kiedy usiadła na tej ławce
przed kwiaciarnią patrzyłem na nią jakby prosząc żeby lekko
podniosła głowę. Za pierwszym razem była sama. Wtedy nie chciałem
jej się pokazać, więc tylko ją obserwowałem. Potem szła z
wózkiem i drugim dzieckiem drepczącym przy nodze. Od razu
stwierdziłem, że musi być to jej rodzeństwo. Zastanawiałem się
tylko czy przyjechała tu na wakacje. Kto chciałby spędzać
tu wakacje? Z otworzoną puszką
Pepsi przeszedłem kilka kroków. W oddali zobaczyłem nagle Ryana i
pomachałem do niego żeby podszedł bliżej.
-Siadaj
na chwilę-wskazałem ławkę i usiadłem na niej.
Ryan
wyglądał na trochę zdziwionego, ale zrobił to. Zacząłem
rozmawiać z nim o jakiś głupotach. Nagle zobaczyłem małą
uśmiechniętą buźkę dziecka, które trzymała. Nie wytrzymałam i
zacząłem robić do niego dziwne miny. Spodobało mu się. Chłopak
walnął mnie lekko w brzuch. Nagle dziewczyna odwróciła głowę w
naszym kierunku.
-Mógłbyś
przestać?-powiedziała pewnym siebie głosem.
-Przepraszam-odparłem
czarując ją swoim uśmiechem.
Liczyłem,
że odwzajemni uśmiech, ale bez słowa odwróciła się i zaczęła
pakować jakieś rzeczy do wózka. Po chwili wstała i odeszła.
Dopiero wtedy spojrzałem na Ryana. Śmiał się ze mnie z
satysfakcją w oczach. Widząc moje groźne spojrzenie lekko się
opanował.
-Daj
sobie z nią spokój. Jest jakaś pieprznięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz